30.9.11

Jesień jest do zupy

Choć pogoda za oknem była ostatnio baardzo litościwa to jesień się zbliża. Małymi kroczkami. Powietrze zmienia zapach, liście stają się cięższe i coś je ciągnie w dół. Chmury coraz rzadziej przypominają potulne baranki.
Pora powoli mościć gniazdo, robić zapasy i zbierać siły na gorsze czasy.
Truskawek już prawie nie pamiętam. Pomidorów za chwilę nie będzie. Maliny nie dają rady nadrabiać za wszystkich. Za oknem mamy jeszcze resztki pomidorów, ale po poziomkach ani śladu (tak, tak, wyhodowałam doniczkowe mutanty, bo jeszcze tydzień temu były :))
Na łóżku leży gruba kołdra, pod nią kot. W szufladach frotowe skarpety. Wieszak w przedpokoju musi dźwigać coraz więcej… I ja się pytam, co to wszystko znaczy?!

Czas na zupę! Cieplutką, gęstą, pachnącą… tak, pora wypełnić talerze, miski i kokilki! Garnki pełne zawiesistych i pachnących kremów na stół!
Którą wybrać na początek? Długo się nie zastanawiałam. Pora na pora!

PSss… Wszystkie proporcje, które podaję są raczej umowne :) Gotuję z głowy, rzadko korzystam z książek (mimo, że namiętnie je kolekcjonuje, czego pomimo upływu lat, G nie jest w stanie zrozumieć :)). Zależy mi bardziej na dzieleniu się pomysłami, inspiracjami i smakami, niż sztywnymi przepisami. Ile osób tyle gustów i wariacji. Mieszajcie, zmieniajcie, dodawajcie, ujmujcie. Byle Wam smakowało! O to chodzi w tej robocie!




ZUPA Z PORÓW Z KURKUMĄ I KOZIM TWAROGIEM
LEEK SOUP WITH GOAT CHEESE

3 pory (obcinam mniej więcej w połowie)
1 spory ziemniak
1 średnia biała cebula
Płaska łyżeczka kurkumy
1 łyżka masła
0,5 l – 0,75 l litra bulionu (może być też kostka warzywna lub mięsna)
10 dkg twarożku koziego

Pory pokrój w plasterki, ziemniaki i cebulę w kostkę. Wrzuć składniki do rondla na rozpuszczone masło i zrumień. Po ok. 5 minutach wlej do warzyw bulion i kurkumę. Gotuj aż składniki będą miękkie. Zwykle po 30-40 minutach zupa jest gotowa do podania i udekorowania kilkoma kawałkami koziego twarożku. Jeśli lubicie słono to oczywiście można zupę dosolić. Ja praktycznie nie używam daru Wieliczki, dlatego nie pojawia się on w przepisach.
Zupę można zmiksować, ale moim zdaniem porowe miękkie krążki wyglądają lepiej.

28.9.11

Dziś chciałam tylko...

życzyć wszystkim pysznego dnia!


O poranku, w roli głównej, jajko sadzone z pancettą i grubą solą. Żółtko płynne, pancetta dołożona przed podaniem, półprzezroczysta od ciepła i fantastycznie pachnąca, sól wyciągająca z towarzyszy wszystko co najlepsze. Do tego, moja ulubiona, przypalona na czarno grzanka z pełnoziarnistego chleba.

Dzień zapowiada się pięknie, mimo, że 50 milionów ominęło mnie szeeeeerokim łukiem. Nie trafiłam nic. No jedną cyfrę, którą na tle kilku losów trzeba nazwać niczym :) Ciekawe jaki poranek mają dziś ci, którzy wygrali. Pewnie siedzą i się rozmarzają. Zazdroszczę im, że teraz codziennie rano będą mogli wcinać pancettę prosto z Sycylii :)

20.9.11

Zwędzone nie tuczy!

Na początku dziękuję Wam za wszystkie miłe słowa i komentarze. Dla żółtodzioba to wielka frajda i duża motywacja. Mam nadzieję, że dalej ze mną będziecie, zwłaszcza, że dziś zdradzę Wam jedną z moich nieskrywanych tajemnic :)

Nie lubię jeść ryb. Większości, bo są takie, które lubię. Na szczęście makrela to prawie nie ryba. Makrela to makrela. Uwielbiam ją z majonezem i chrupiącą białą cebulą. Tą prostą pastę pamiętam jeszcze z dzieciństwa. Tłuste ryby obieraliśmy na gazetach*. Każdy podjadał co większe kawałki. Kilka składników do miski, raz dwa i gotowe.
Dziś to pyszne wspomnienie z przeszłości jest częstym gościem naszych śniadań i kolacji. Podana na grzankach wygląda swojsko. Posypana startym jajkiem i tymiankiem to już wyższe sfery. Z koperkiem i kawiorem, Wersal. W zależności od okazji. Nawet w ciężki poranek po dłuugiej nocy, na sucharku, też jest pyszna. Życzę Wam rybnego smacznego!

PSss... Justyna, wielkie dzięki za pomoc w brnięciu przez początki.



* Magazyn Kuchnia ani trochę nie ucierpiał podczas zdjęć i absolutnie nie był podkładem do obierania ryby :)

PASTA Z MAKRELI Z TYMIANKIEM
SMOKED MACKEREL WITH ONION AND THYME

1 duża wędzona makrela
1 średnia cebula biała
2-3 łyżki majonezu
1 łyżeczka musztardy (ładnie wygląda francuska - pełnoziarnista)
szczypta pieprzu
1/3 pęczka świeżego tymianku (do pasty i do dekoracji)

Rybę obierz ze skóry (koniecznie na gazecie:)), wyjmij ości i podziel na cząstki. Cebulę pokrój w drobną kostkę, tymianek oberwij z twardych gałązek. Wszystkie składniki wrzuć do miski i dobrze wymieszaj. Ta pasta nie wymaga specjalnego doprawiania, ryba jest słona i wyrazista, a tymianek i cebula dopełniają smak. Gotowe!

14.9.11

Września słodki smak

Siedzenie przy gorącym piekarniku i zaglądanie przez szybkę zawsze mnie cieszy. I choć tym razem nie wyniuchałam moich ulubionych ziemniaków z czosnkiem i rozmarynem to widok też był fajny. Serca, gwiazdki i niedźwiadki pachniały masłem i cukrem. Kocham te ciasteczka! I wiem, że nie tylko ja :)



CIASTECZKA Z KAŻDEJ OKAZJI
EASY BUTTER & SUGAR COOKIES

200 g masła
200 g cukru
2 jajka
500 g mąki pszennej
ewentualnie:
80g potłuczonych migdałów/ orzechów włoskich/ nerkowców/ rodzynek
gruby cukier brązowy do dekoracji

Utrzyj masło z cukrem na gładką masę, a potem dodawaj jajka, jedno po drugim. Nawet jeśli składniki lekko się rozwarstwią to nie szkodzi, mąka je połączy. Po dodaniu jajek można dodać ulubione orzechy, albo nie dodawać nic.
Z orzechami czy bez, czas na mąkę. Najlepiej dosypywać małymi porcjami i mieszać. Czasami idzie na tyle ciężko,
że nie udaje mi się dodać aż pół kilo :) Jak ręce odmawiają posłuszeństwa można odpuścić. Naciągam przepis nawet do 450g i wszystko się udaje :)
Ciasto warto włożyć do lodówki na pół godziny. Lekko schłodzone daje się wałkować i można w nim wyciąć prawie każdy kształt. W piekarniku mało się "rozpływa" więc np. misie zachowują całkiem foremne uszy. Gotowe ciacha ułóż na blasze z papierem do pieczenia i do piekarnika 175 stopni na 12-15 minut. Gotowe!

5.9.11

Czosnkowa panienka i kudłaty termofor

W tym roku przeziębienie przyszło szybciej niż prawdziwa jesień. Za oknem jeszcze pełnia lata (podobno ostatni tak piękny dzień), upał, słońce i baranki na niebie. U mnie koc, samobieżny termofor, sok z malin, który miał doleżeć do Świąt i masa czasu... Dla wszystkich zakatarzonych ich największy przyjaciel dawkowany w ząbkach, a w tle mój kochany termoforek :)