28.10.13

MARCO PIERRE WHITE: GRUSZKI GOTOWANE W WINIE

Już nie gorące lato, ale jeszcze nie zatęchła jesień. Wełniany płaszcz wciąż zamknięty w szafie, ale wiewiórki przezornie puchacieją.
Stragany wciąż pełne życia, choć kolory już bardziej wytrawne…

To dobry czas. Pogoda rozpieszcza. Drzewa łysieją z godnością. Nie lubię jesieni, choć teraz całkiem mi dobrze. Może tak być do grudnia.
Potem śnieg do stycznia. A potem już wczesna wiosna. To by mi pasowało. I żeby zawsze były gruszki. Teraz gruszki smakują najlepiej.

Choć nikt nie powie tego głośno, szarlotki już się przejadły :-) Może gruszki w winie z wanilią? Tak u mnie teraz smakuje jesień!
W przepisie mojego Mistrza, Marco Pierre White’a.


GRUSZKI GOTOWANE W WINIE
PEARS POACHED WITH VANILLA

Na dwie porcje:
2 duże gruszki, niezbyt dojrzałe, z ogonkami
350 ml białego wytrawnego wina
150 g cukru pudru
pół łyżeczki pasty z wanilii

Przygotowanie:
Owoce delikatnie obierz nie obrywając ogonków. Do rondelka wlej wino, dodaj cukier i wanilię. Podgrzewaj powoli, aż cukier się rozpuści, a następnie zagotuj. Włóż całe owoce i przykryj je tak, by były zanurzone. Zagotuj.
Zmniejsz ogień do minimum i gotuj jeszcze przez około 10 minut, aż nóż będzie wchodził w owoce bez oporu. Postaw owoce w miseczkach, oblej winnym syropem i pozostaw do wystudzenia. Podawaj w temperaturze pokojowej.


23.10.13

CO SIĘ ODWLECZE TO DOBRZE

Odkurzyłam głowę, odgrzebałam trochę starych i bardzo starych pomysłów, zaczęłam od nowa.

Jak to zwykle bywa, nikt nie wie, a już w szczególności ja, w jakim kierunku to wszystko pójdzie.
Jedno jest pewne. Będzie dokładnie tak, jak chcę, albo wcale. Będą przepisy własne i podpatrzone. Mam nadzieję, że trochę więcej zdjęć cieszących oko, a nie tylko brzuchy. Może ciut więcej słów i historii. Dużo jedzenia. Więcej spotkań. Zobaczymy.

Póki co, jest pełnia optymizmu i dobrych myśli. Są chęci i niecierpliwość. Cieszę się, że wracam. ANNA miała rację, że zacznę tęsknić.
Mam nadzieję, że zmiany wyjdą mi na dobre. A jak widać, do góry nogami wywaliło się wszystko. I tak miało być. I to mnie cieszy najbardziej.
Nowa energia, no i nowe logo.

Najpyszniejsza czekolada z cebulą jaką jadłam. Logo zaprojektowała Jot. Interpretując złożoną osobowość Katarzynki (!), badając ilość Katarzynki
w Katarzynce… prawdziwa droga przez mękę! Udało się. Uwielbiam moje nowe logo i stronę, ogromnie. I Jot, za wytrwałość, czas jaki mi dała
i cierpliwość bezgraniczną. I naszych mężów, za pomoc, zdrowy rozsądek i dźwiganie ciężkiego kaganka oświaty w gęsty, ciemny las...

Zapraszam Was do odwiedzenia JOT (tutaj), chociaż tyle mogę zrobić. Dziękuję Kochana. Do końca życia mogę Ci gotować zupy :-)

Mam nadzieję, że zgłodnieliście. Ja bardzo…