Szybko złapałam się na tym, że nie patrzę na zegarek. Nawet go nie potrzebuję. Tu wszystko ma swoje tempo i czas.
Nawet obcy szybko się dopasowują. Inaczej się nie da.
Niecierpliwych i „nowych” widać gołym okiem. Wystarczy jeden fałszywy ruch, żeby zmącić nurt spokojnie płynący ulicami
i chodnikami. Wszystko jest z góry zaplanowane i nikt nie próbuje się buntować.
Natura dyktuje zasady. Życie budzi się wczesnym rankiem i zasypia, kiedy tylko słońce zaczyna być naprawdę nieznośne. Sycylijczycy znikają błyskawicznie w zacienionych kamienicach i miasto wymiera.
I tylko niezmordowani turyści, resztkami sił ciągną od placu do placu...
Tak było w zeszłym roku.
Czas znów się pożegnać.
I przywitać w innym miejscu.
Lądujemy w Dubrowniku.
Jedziemy do Czarnogóry.
Czekamy niecierpliwie.
Spodziewamy niespodziewanego.
Wracamy szczęśliwsi.
Do poczytania za jakiś czas!
Uściski i z blogiem kochani ♥
Wasza Katarzynka