Przestało padać. Jeszcze tylko litr płynu antykleszczowego na siebie. Szkoda, że nie można się go napić, tak na wszelki wypadek. Zakładamy kalosze
i kaptury. Przecieramy zapiaszczone oczy. Ruszamy. Wraz z nami wesoła gromada posiadaczy czerwonych kubełków z zagubioną w gęstwinach panią Heleną w roli głównej, której nawołujący mąż prześladował nas pół dnia…
Nie ma nic. Ani jednego. O! jeden jest. Mały, śliczny. I znowu nic. I idziemy. I idziemy. O i znowu jeden, ale robaczywy. Idziemy w inne miejsce. Razem z nami odbijające się od drzew jak echo, Helenooo... Idziemy, idziemy. Okulary mi kompletnie zaparowały... I są dwa. I jeszcze dwa. O! i tam kolejne.
I tak chodziliśmy. I zbieraliśmy. Aż w końcu znowu zaczęło padać.
Przestaliśmy zbierać. Zaczęliśmy jeść. Jak na wyprawę do lasu przystało, śniadanie na mchu musi być. Śniadanie było, ale w samochodzie, bo pada. Kanapki z wędzonym twarogiem, pasta z makreli, sałatka, ogórki, ciastka z migdałami i obowiązkowo, herbata z termosu. Spać mi się zachciało po tym wszystkim. Ale nie ma lekko. Znowu idziemy.
Chodziliśmy i zbieraliśmy. Im dalej w las tym więcej grzybów. I kolejne. Za górką. I każdy piękny jak ten pierwszy. I znów nawoływania: Helenooo!
Brak odzewu. My dalej zbieramy. Aż wyszło słońce. I późno się zrobiło. Wróciliśmy do samochodu. Obejrzeliśmy koszyki. Uśmiechnęliśmy się do siebie
i w drogę. Wróciliśmy do domu. Nasze grzyby z nami. Ciekawe czy pani Helena też jest już w domu…?
Część zbiorów poszła do suszenia. Najmniejsze kąski skończyły w marynacie. Czekają na Święta. Zbieraliście w tym roku?
KAPELUSZE PODGRZYBKÓW W OCCIE
MARINATED WILD MUSHROOMS
Małe podgrzybki (ile się uzbierało)
liście laurowe
ziarna czarnego pieprzu
ziele angielskie
cebula
ocet 10%
woda
słoiki ok. 170 ml
Grzyby oczyść, umyj szybko pod bieżącą wodą i włóż do głębokiego garnka. Zalej niewielką ilością wody i zagotuj. Uwaga, lubią się mocno spienić. Zmniejsz ogień i gotuj jeszcze ok. 15 minut. W tym czasie przygotuj marynatę.
Ilość zalewy zależy od ilości grzybów, ale zwykle zużywam jej niewiele. Robię marynatę na oko, ważne żeby trzymać się proporcji płynnych składników 3:1. 3 porcje wody na 1 porcję octu. Przyjmijmy, że mamy szklankę octu na trzy szklanki wody. Na pewno wystarczy na 5 słoiczków.
Wlej płyny do garnka, dodaj 15 ziarenek pieprzu, 5 ziaren ziela angielskiego, 5 liści laurowych złamanych na pół i jedną sporą cebulę pokrojoną w paski. Zagotuj zalewę i trzymaj na ogniu jeszcze kilka minut, aż cebula będzie przezroczysta.
Odcedź grzyby. Na dnie każdego słoika ułóż cienką warstwę cebuli i jeden liść laurowy. Przełóż do słoika gorące grzyby. Dodaj po 3 ziarna pieprzu
i po jednym ziela angielskiego. Zalej gorącą marynatą, przykryj resztą cebuli, szczelnie zamknij i odstaw do wystygnięcia. Przygotowane grzyby przechowuj w lodówce lub w spiżarni przynajmniej 2 tygodnie a najlepiej do Świąt. Smacznego.
5 komentarzy:
Wyobrazam sobie te nawolywania wsrod lesnej gluszy... skad ja to znam? Podczas grzybobrania moj tata wiecznie wolal babcie, ktora szla przed siebie nie patrzac na nic i bylo Maaamooooo! Maaamooooo!
To byly czasy. Zazdroszcze takiej wyprawy. Na szczescie grzybami wciaz zajmuje sie moj tata. On zbiera, mama czysci i razem sortuja a to na placki a to do kapusty a to do marynowania.
Twoje wygladaja przepieknie. I lubie te dluzsze opowiesci, wciaz sie do niech/do Ciebie usmiecham, czytajac...
Buziakow moc, Kochana
Anna
Anna - Twoja Babcia, jak prawdziwy grzybiarz, szła za tropem nie patrząc gdzie ;) Ojjj, można się zapędzić. Za to łowy pewnie zawsze miała udane. Lubię chodzić na grzyby, baardzo. Nawet ogrom pracy po powrocie jakoś mnie nie zniechęca. Na zimę będą jak znalazł :)
Ściskam Cię Droga i udanego tygodnia:*
coś pochłonęło mi mój komentarz.. hmm... ok. a więc jeszcze raz! :)))
piękne te twoje grzyby, zazdroszczę! ja w tym roku nie miałam możliwości, czego okropnie żałuję. uli na szczęście był, nazbierał przepiękne prawdziwki. połowę pochłonął, resztą pocieszyłam się ja! ;))
ściskam cię ciepło, b.
ps. katarzynko, pisz więcej, PIĘKNIE piszesz!!! zresztą już ci to mówiłam.. :******
Basia - ja już się bałam, że praca pochłonęła Ciebie całą! Tak długo się nie odzywałaś... Trzymaj się Kochana i do zobaczenia :***
pochłonęła katarzynko i to jak! opowiem ci wszystko, jak się nam w końcu uda spotkać. a że jestem niedługo w warszawie, musimy koniecznie zgrać terminy! :*
Prześlij komentarz